TWOJA MUZYKA: Po czternastymMagda Genow
Po tym dniu nasze uszy potrzebują natychmiastowej kuracji. Muzyczna papka w postaci
ekstatycznych uniesień Dody – sentymentalnej kakofonii, zrobiła swoje. Było słodko i na zadany
temat, ale co zrobić z fatalnym przesłodzeniem? Niech balsamem na połamane bębenki będzie
stworzenie własnej play listy. Polecam parę subiektywnie dobranych kawałków.
Unchained Melody (The Righteous Brothers)
Wysysacz chusteczek, cebulo lubny film „Uwierz w ducha” z przystojnym Patrickiem Swayze
i jeszcze wtedy olśniewającą Demi Moore. Piosenka pochodzi ze sceny w której Sam tańczy z Molli,
ale żeby było śmieszniej robi to przez ciało egzorcystki (w tej roli przezabawna Whoopi Goldberg)
Przy tej melodii warto zatańczyć tak jak para głównych bohaterów, bo „time, goes by so slowly”.
All of my love (Led Zeppelin)
Wśród ostrych, energetycznych dźwięków tej rockowej kapeli znajdą się też ładne ballady.
Przyznam, że zwiódł mnie tytuł – spodziewałam się ckliwych żali, tęsknoty i całej reszty
zbanalizowanych tematów. A jest o gonieniu piór na wietrze, płaszczu zachwytu, nie zabrakło
nawet aspektu politycznego (słowo o Aryjczyku). Wszystko przeplatane nitkami, które jak śpiewa
Robert Plant nie mają końca.
Traffic in the sky (Jack Johnson)
Charakterystyczny ciepły, łagodny głos Jacka i jego melodyjne piosenki zaskarbiły mu rzesze
fanów w Europie. Ciekawe połączenie bluesa i folku. Ten urodzony na Hawajach gitarzysta sam pisze
słowa do swoich piosenek. Są na tyle dobre, że mogą egzystować nawet bez muzyki. Najlepszą
rekomendacją niech będzie fakt, że bilety na koncert w Dublinie zostały wyprzedane w 10 min!
Fly me to the moon (Julie London)
Piosenka została umieszczona na popularnej ostatnio płycie „The best smooth jazz… ever!”.
Krążek łączy elementy jazzu, soulu i popu. Piosenkę Julie London możemy potraktować jako
dobrą kołysankę. Słuchać z zamkniętymi oczami, nogą podrygującą w rytm dysputy fortepianu
ze skrzypcami. Otwieramy oczy dopiero na księżycu.
Czarny blues o czwartej nad ranem (Stare Dobre Małżeństwo)
Na koniec coś polskiego. Przewrotna nazwa zespołu powstała, kiedy grupa była duetem dwóch
panów: Krzysztofa Myszkowskiego i Andrzeja Sidorowicza. Kiedy przy ognisku rozbrzmiewają nuty
SDM-u wszystkie dziewczyny spoglądają tęsknie jak jeden mąż (tudzież jak jedna żonaJ) w gwiazdy.
Poezji śpiewanej nie rozpieszcza radio ani telewizja, ale dzięki temu zachowała czystość dźwięku
i siłę słowa. Autorem wielu tekstów jest kultowy Edward Stachura, ale piosenkę którą
polecam napisał Andrzej Ziemianin. To utwór dla tych, którzy budzą się w nocy
i ze smutkiem stwierdzają, że jedynym ich towarzyszem jest martwa poduszka, a druga połówka
daleko...
magda genow
przeciąg 1/60 2006
|